Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy nie pozwoliła jej ledz. Wolej było umrzeć na tem strasznem pobojowisku. Wolej było nie przeżyć tych ostatnich, oszmiańskich tygodni. Nie patrzeć, nie widzieć tych swarów, tych kłótni tam, pod Żupranami, prawie w obliczu płonącej, jak pochodnia, Oszmiany... tego dzielenia się na ambicje, na bezsilne plutoniki. Z jednego dziesięciu się narodziło wodzów a lud, lud rozbiegał się, tchórzliwe serca znajdywały pozór.
Po tygodniach męki, z tysięcznego prawie oddziału uczyniło się kilkunastu. Chcieli zostawać przy niej, oparła się. Nie chciała dowództwa. Odesłała ich Cezaremu. Sama wolała dalej wędrować, byle dalej od oszmiańskich zgliszcz.
Tam, pod Jeziorosami, Litwinow nie zadowolnił się wygraną bitwą, nie poprzestawał był na pościgu. Jeziorosy strawił pożar, za Jeziorosami Imbrody, prastara siedziba Mohlów, za Imbrodami Dusiaty... Winowajczynię ścigał...
A ona była tuż, poglądała na dzieło zniszczenia. Czołgając się rowami, słyszała jęki ludu, wyrzekania słyszała, bezsilna.
I potem uciekała, bała się do rodzonych zapukać, bała znajomym się przypomnieć, bała odwołać do najbliższych, aby nie sprowadzić na nich pomsty, nieszczęścia, rozpaczy...
Z początku do Grużewskiego myślała, do niego pragnęła — lecz o Grużewskim teraz słych zaginął, a natomiast o potędze Załuskiego dziwy powiadano... Lecz nie dla dziwów hrabianka zaniechała myśli o Grużewskim, lecz dla trwogi wewnętrznej, dla rozterki, która ją ścigała szlachetnem obliczem Juljusza.
Mogła była do Cezarego iść, — ale i tego nie chciała. Cezary otoczyłby ją staraniem, opieką, względami,