Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ostrzeżenia, że asesor tamtejszy do Brasławia wyjechał z papierami, odebranemi na stacji pocztowej nieznanemu człekowi, który je wiózł dla pana marszałka Podbipięty do Dzisny. W Imbrodach komisja wojskowa zjechała na pobór rekruta i rekwirowanie podwód. W Dowgielach pluton huzarów gotował się do wyciągnięcia z całym tabunem, co najprzedniejszych, koni. Do Uszpola sapieżyńskiego przyszedł rozkaz, aby, w ciągu tygodnia, odebrać służbie leśnej wszelką broń i do urzędu powiatowego zwieźć.
A tymczasem dzień za dniem schodził bez wieści stanowczej, bez hasła, któreby bodaj pozwalało ku pewnej dacie się akomodować.
Hrabianka spodziewała się odzewu od Cezarego najpóźniej we wtorek, na dzień dwudziesty czwarty marca, a tu minęła już i środa i czwartek, i piątek i sobota ku schyłkowi się ważyła, a odzew nie przybywał.
Emilję takie rozdrażnienie, taki bunt ogarnął, że miejsca sobie znaleźć nie mogła, że, w połowie wieczerzy, zerwała się od stołu do swej komnatki, aby łez, które ją dławiły, nie okazać, aby rozpaczliwem łkaniem, które jej pierś targało, nie wybuchnąć.
W komnatce czekała na hrabiankę Anetka.
Emilja nawet nie spojrzała na przyjaciółkę, osunęła się na krzesło i twarz w dłoniach ukryła.
Anetka starała się zaręczać, iż kurjer od grafa Cezarego niechybnie w drodze być musi; iż, kto wie, czy Cezary, nie dowierzając posyłce, sam nie wraca; że nielada musiał mieć przeszkody do zwalczenia i że czas na oczekiwaniu i jej, Anetce, nieznośnym jest, — ale cóż, gdy niema innej rady...
— Jest inna! — podjęła gwałtownie hrabianka. — Nie oglądać się na nikogo, samym zaczynać...