Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kozikiem? Co? A mówiłem, żebyś się po omacku struganiem nie zabawiał! No, no, dosyć mazgajstwa.
— Pójdź sam na chleb z miodem! — dodała rejencina.
Błażek atoli, miast usłuchać, chlipnął na dobre. Rejent znieść nie mógł dłużej beczenia.
— Co ci jest, do kroćset! Gadaj mi całą prawdę!
— Bo... bo... ja im nie daruję!
— Komu? czego!?
Błażek dziabnął desperacko kozikiem po strużynach.
— Tego... tego porucznika, proszę jegomości!