Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Juljusz zawahał się. Źrenice Marysi rozszerzyły się niespokojnie. Lecz Grużewski wnet się zorjentował. Czy ją miłuje? I na cóż to pytanie! Wszak samo przybycie jego do Lucyna, wszak cała ta wyprawa, niby do pana Karnickiego, najlepiej świadczą. Inaczej, czyżby był zabiegał o widzenie się, lub czyżby słał do niej apostrofy!
Grużewski w tem dowodzeniu i sam pewności siebie nabrał. Rozmowa potoczyła się teraz ze zdwojonym impetem. Juljuszowi słowa same płynęły. Od przedmiotu do przedmiotu, od wspomnienia do wspomnienia, od uciesznej historyjki do ucieszniejszej, kulał się ochoczo. A że wolę zupełną myślom dawał, więc ani spostrzegł, gdy Liksny sięgnął i przygody swej na Dźwinie. Tu nieco się splątał w opowiadaniu, i dość mglisto rzecz przedstawił, ale gdy do hrabianki dotarł, wnet całą swadę odzyskał. Hrabianka, w ustach Grużewskiego, w okamgnieniu na taką urosła poczwarę, że aż Marysia wzięła ją w obronę. Lecz Juljusz gwałtowniej natarł na hrabiankę. Marysia, zmęczona sporem, uległa.
Poprzestała na zapewnieniu, że, choć nie widzi dostatecznych argumentów do tak bezwzględnego potępienia hrabianki Platerówny, jednakże, nie znając jej, poddaje się sądowi Juljusza, i rozmowę chciała odmienić. Grużewski, niby już o czem innem zagadał, niby już zaniechał i podkomorzyny i Liksny, aliści, po kilku zdaniach, znów do hrabianki Emilji trafiał. Marysia dąsała się, Grużewski milkł, szukał nowego tematu, znajdywał go i wnet w pałacu liksnańskim gościł.
Za czwartym powrotem Juljusza do hrabianki Marysia podniosła się, spojrzała w stronę oparów, unoszących się nad jeziorem, i rzekła z rezygnacją:
— Czas do domu.