Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu Lewiński spojrzał na trzymany w ręku meldunek baterji i dodał.
— Arjergarda! Teraz rozumiem! Szedłeś w tylnej straży. No tak, myślałem, żeś pułkownik był w bitwie. Mówisz co? — Żołd, amunicja, konie? Pan Skopowski wyśle zawiadomienie do sztabu dywizji i do komisarjatu generalnego. Pułkownik daruje, że nie będę go zatrzymywał, tyle spraw, tyle pilnych spraw...
Bem wyszedł od podszefa wzburzony i, nie bacząc, że pojawienie się jego w antykamerach wywołało teraz poszmer zaciekawienia, przesunął się przez ciżbę wojskową i wybiegł prawie na wolny przestwór.
Tu zatrzymał się, odetchnął pełną piersią i skierował się powoli w stronę baterji.
Naraz ktoś nań zawołał po imieniu. Bem przystanął machinalnie, odwrócił się i namarszczył.
Był to Sikorski.
— Wybacz pułkowniku dobrodzieju, że cię trudzę — ale nie mogłem, nie mogłem nie spełnić obowiązku! Tom się wybrał do ciebie z ostrołęckimi nowinami!
— Pilno mi...
— Odprowadzę pułkownika! — Jak mi dopiero poczciwy Grodziński rąbnął o tem, kto bitwę rozstrzygnął, tak ledwiem się pod ziemię z konfuzji nie zapadł.
— Niema o czem mówić.
— A nic, pułkowniku! Wola twoja zasługi własne umniejszać, lecz takich jak ja, prawo je znać! Ale cóż, masz dokument! Wierz teraz rozkazom dziennym. Sumituję się, proszę o wybaczenie.
Bem usiłował zbyć natręta, lecz ten tak ogniście a tak zacnie jął dalej turbować się swą nieświadomością, a tak zręcznie wpadać do przekonania pułkownikowi artylerji, że ten złagodniał.
Nadomiar, w chwili, gdy, pomimo to, układał dla Sikorskiego zręczną, ale stanowczą odprawę, aby ujść zbytnim tegoż konfidencjom, — kompanja ósmego pułku piechoty, której obozowisko mijali, na widok Bema, porwała się na równe nogi.