Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku pułkownikowi szeroka, rozczerwieniona twarz majora Boskiego.
— Tak, obywatele — dowodził major ochrypłym głosem — Rząd zdrajców osłania! Deputację ludu kłamstwami zbył!! Do redutowych, na teatr, za siekiery brać, za postronki! Ksiądz Pułaski prowadzi! Z nami gwardia! — Do dzieła! Godzina sprawiedliwości wybiła! Za mną, obywatele!
Wiew świeżego powietrza, który, poprzez rozwarte na ściężaj drzwi, wpadł do opustoszałej nagle restauracji, orzeźwił pułkownika. Bem podniósł się i zmierzał ku wyjściu, gdy tuż z ponad stolika bocznego dźwignął się ku niemu mundur artylerji konnej.
Bem spojrzał i uśmiechnął się przyjaźnie, rozeznawszy podporucznika Ilińskiego.
— Waćpan przed deszczem...
— Nie, pułkowniku, jeno przedostać się nie mogę na Królewską, do matki... Trzy razy usiłowałem...
— Jakże to?...
— Mrowie ludu zalega pałac Radziwiłłowski a drugie mrowie przed Redutowemi salami nie daje przejścia!
— Coraz więcej rozpasania motłochu.
— Aż strach bierze ogarnąć, co się dzieje...
— Mój podporuczniku, toć prawie codzienny widok! Rwie się wszystko, kruszy nie od dziś!...
— Lecz przed pałacem pięściami Rządowi wygrażano! Na własne oczy widziałem. Jakiś mieszczuch, mówili Brawacki, na lwa kamiennego się wdrapał i wyroki śmierci odczytywał, podczas gdy cała deputacja klubistów z Rządem wprost się wodziła! Podobno ksiądz Pułaski dyktatorem będzie!
— Co waćpan! Toć banialuki krzykackie! I ślamazarstwo gubernatora! Szwadronu, jednej kompanji gwardji brak! Rezolucji brak!
— Gwardja, pułkowniku, uciekła z przed pałacu!
— Chyba podporucznik dworujesz sobie!
— Uciekła, między tłum poszła i z nim stawała za jedno. Generał Węgierski wzywał, zaklinał, kazał bębnić na zbór — daremnie.