Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z sąsiedniego warsztatu szewckiego i gapiów gromada i służby regiment i gości, co zadzierzystszych plutonik a nawet jeden milicjant.
Gurowski z panią Honoratą stanęli na czele. Kolumna ruszyła. Ale nim dosięgła arkady, odgradzającej ją od wejścia do alkierzyka, naprzeciw niej wysypała się gromadka artylerzystów z chwiejącym się bezwładnie Olechowskim pośrodku.
Oddział Honoraty zatrzymał się, grodząc sobą wolne przejście. Artylerzyści zawahali się.
— Co to za napaść! — fuknął hardo Gurowski. — Rozbój w biały dzień!...
— Za pozwoleniem pana porucznika — bąknął niepewnie Iliński, onieśmielony widokiem oficerskiego munduru.
— I to podporucznk z niższymi stopniami! Aresztuję was! Na odwachu zdacie porachunek!
Artylerzystom miny zrzedły.
Gurowski, ku zachwytowi całego fraucymeru kawiarnianego, ujął się pod boki i gromił bez pardonu.
— Wstyd! Hańba! Mundury poniewieracie! W sześciu na bezbronnego dziada! — Ciąg się jeden z drugim!
Artylerzyści wyprostowali się służbiście.
— Do trybunału za moje! — stęknął Olechowski, wlokąc się z pośród swoich oprawców. — Krzyże mi przetrącili! Zbóje takie...
— Abyś na drugi raz imienia oficerskiego nie kalał! — bąknął Iliński.
Olechowskiego dojęło.
— Nie kalał! Widzicie go, sprawiedliwca! Chciałeś, paje, o Bemie się dowiedzieć, darłeś się do porucznika Gurowskiego — a teraz przed nim dudy w miech...
Ilińskiemu oczy na węgle się rozżarzyły.
— Porucznik — nazywasz się... Gurowski!
— I jestem nim!
— Porucznik, porucznik rozsiewasz wieści, uwłaczające czci pułkownika Bema?!
— Co mi tu pan za pytania stawisz! Awantury jednej...
— Proszę o odpowiedź!