Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słani żołnierze, a między nimi Surmacki, doskonale się sprawili, bo nic tylko bańkę z wodą przynieśli, ale i baryłkę okowity. Podpułkownik tej ostatniej, jakby nie zauważył, pochłonięty dalej energiczniejszem jeszcze cuceniem dziewczęcia.
Dopiero kiedy zemdlona, omyta nieco ze krwi, opatrzona na podrapanych i pokąsanych rękach i ramionach, otworzyła powieki a obrzuciła Bema gorącem spojrzeniem swych wielkich, czarnych oczu, podpułkownika zawstydzenie zdjęło, tem większe, iż czuł na sobie zezujący ciekawie wzrok kapitana Orlikowskiego.
Ten ostatni wnet chwycił sposobność zerwania z subordynacją.
— Wcale nieszpetny dzieciak.
Bem sponsowiał.
— Hę? Co? Proszę na miejsca! Kto przy ostatnim jaszczyku? Prószyński!... Zabierz pan tymczasem i bacz... honorowi twemu polecam... Może trafi się podwoda, trzebaby wyprawić ją do Warszawy, do Pułtuska bodaj...
Prószyński zaprowadził dziewczątko na ogon baterji i tam, usadowiwszy ją na pudle wózka amunicyjnego, podoficerowi, staremu Mateuszowi ją zlecił.
Podpułkownik zaś, już reszty niewczesnego roztkliwienia się wyzbywszy, dosiadł wierzchowca. A czas był największy, bo nim Bem zdołał artylerzystów do ładu napędzić, porucznik Łabanowski zarył przed nim pianą okrytego konia.
— Pogrom, podpułkowniku, nasi cofają się, uchodzą... baterja Turskiego wzięta... chmary nieprzyjaciela są tuż...
— Rozkaz! Masz rozkaz?!
— Żadnego rozkazu... niema sztabu, niema wodza... Klęska! Przegrana!
— Milcz! — rozkazał Bem — ani słowa więcej!
Zaczem ryknął zajadle:
— Ba-czność!!... Nasza pora! Zbieraj cugle. Za mną, naprzód — ...arsz!!
Podpułkownik spiął konia ostrogami. Baterja zawahała się, zadzwoniła żelazem, zgrzytnęła, natężyła szleje i runęła za Bemem w odmęt bitewny...