Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Koń pod Bemem wspiął się. Podpułkownik pohamował go i zbliżył się znów.
Na dnie zapadniętego wozu, z pośród krwawej miazgi ciał ludzkich, wychyliła się ku niemu biała, delikatna, przerażeniem i bólem wykrzywiona twarzyczka młodego dziewczątka i jakiś kadłub ciemny, wijący się nad nią a skowyczący przeraźliwie.
Bem zakrzyknął groźnie. Lecz za całą odpowiedź, kadłub zarechotał dzikim, przeciągłym śmiechem, a czarne, zakrzywione jego palce wpiły się w pierś dziewczęcia.
Podpułkownik bez wahania zeskoczył z konia, cugle na sosnę zarzucił i przypadł do kadłuba, porwał go za bary i odciągnąć chciał. Kadłub jednak tylko przeraźliwie zarechotał, gwałtowniej wpił palce w ofiarę, jeno mocniej łeb swój kudłały do dziewczęcia cisnął. Bem chwycił łeb za kudły, lecz tyle dokazał, że łeb dźwignął się na mgnienie, łypnął żółtemi zębami i zacisnął je na chudem, wątłem ramieniu...
Bem porwał za pałasz i ciął nim raz i drugi po kadłubie, po łbie kudłatym. Krew trysnęła. Kadłub wreszcie uległ i, targnięty przez podpułkownika, runął obok wyszczerzonego trupa baby.
Bem pochylił się nad dziewczęciem i podźwignął je. Czarne oczy dziewczęcia mgłą zaszły, małe jego rączyny oplotły szyję podpułkownika, drobne, wiotkie ciało stężało.
Podpułkownik stał przez chwilę bezradny, jakby zawstydzony a może zdumiony lekkością dźwiganego ciężaru. Gdzież bo, toć unosił ją, w ramionach trzymał a nie czuł.
— Dziecina taka, złotowłosa, kilkunastolatek zaledwie... Dziw, skąd się w tym piekle wzięła!... Unurzane biedactwo, może ranne... Już cię tak nie zostawię... A grzeje maleństwo...
Kula armatnia zaryła się w pobliżu. Bem bąknął coś pod nosem i ruszył do baterji.
Tu zjawienie się podpułkownika z dziewczęciem na ręku wywołało poruszenie. Bem atoli, nie zważając na nic, zawołał na najbliższych żołnierzy i kazał im w rozbitym wozie markietana wody poszukać, a sam dziewczę na murawie ułożył i wódką z manierki własnej jął trzeźwić. Wy-