Strona:W XX wieku.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjemnie. Pod wpływem tych wrażeń zbudził się w nim głód życia i użycia. Widziana przed chwilą postać malowanej Niezabudki rozpłynęła się w jakąś mgłę o niepochwytnych rysach, a z tej mgły wychylały się ku niemu lubieżnie białe, pulchne ramiona i wilgotne, koralowe ustka, wydymające się do pocałunku.
To było jego drugie „Ja,“ o którem właśnie wspominała napastliwa wdówka — owo drugie „Ja“ an sich — jakby powiedział filozof niemiecki — ta druga duszy jego połowa, której widzenie ścigało go nieustannie, wiecznie myśli jego blizkie, zawsze niepochwytne w rzeczywistości!
Ileż to razy w długiem swem życiu, złudzony pozorem lub też gorącem pragnieniem tęsknoty, sądził, że je odszukał, że je znalazł nareszcie! Ale nie, zawsze pokazywało się, że owa mniemana duszy jego połowa była już przedtem lub stała się potem drugiem „Ja“ innego, a doznane rozczarowania i zawody potęgowały gorącość jego pożądań.
Teraz wychylało się ono znowu ku niemu z poza mgły nieokreślonych przeczuć, a głos jego szeptał gdzieś tam aż w głębi jego serca: „O, przybądź, luby!... wzywam cię, spragniona twego przybycia!... Rozpoczniesz przy mym