Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Choć cierpim postacią różną
Cierpień — dusze nasze silne,
Niepłaczmy, nie płaczmy próżno!...
Poniżenie i męczeństwo
Najjaśniejszą dziś nam chwałą,
Niechaj bluźni człowieczeństwo —
Idźmy z Panem drogą białą!
Za nami błogosławieństwo!


ARCY-KAPŁAN.

O Panie nasz!
Jakoś lud wywiódł puszcz drogę
Przez morza suchą wiódł nogą
Tak jej duszę z ziemskiej niedoli
Drżącą... majestatu trwogą
Weź na łono twe!
Osusz naszą łzę!
Ulituj się!
Biada nam! Biada nam!...


CHÓR.

Panie nasz!...
Ciężki jęk
Wznosim do Ciebie!...
Daj spokojność matce —
Pokój domowi, dzieciom
i czeladce.

MYŚL RACHELI.

Panie nasz!...
Kajdan brzęk
Odbił się na niebie!...
Weź dziecięciu spokojność,
By w lud spokojność
Wróciła!... weź ją Panie!

Już umilkł Arcy-Kapłan i szeptał błogosławieństwa ostatnie słowa i wyszedł — za nim chór płaczków a została tylko Rachella ślepa i zadumana mówiąc: Różyczko moja! Saro! Nie dumała ja że Ciebie przeżyję!... i ukołyszę — w kołysce grobu — a Leli mruczała coś nad śpiącem dzieckiem Symeon stał jak wielka skała nieruchomy i blady — ostatnie długie spojrzenie topiąc w głębokość — śmierci — co powlokła twarz Sary — jak by patrzył czy ta pierś raz jeszcze niewestchnie — czy nie spójrzy nań anielsko — nie uśmiechnie się niewinnie, ale próżno! — próżno! rzekł zadumany — i sam niewiedział czem był tak spokojny Symeon, jak posąg stojąc milczący — i