Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
214

już zacząć dobrze pracować, a znając szczupłe środki finansowe małego Żorża, Dobbin oświadczył się z gotowością przyjęcia na siebie wszystkich kosztów wy chowania aż do zupełnego ukończenia nauk. Z tego wszystkiego widać już że wszystkie myśli majora zwrócone były ku Amelji i jej dziecku.
Przez swoich korespondentów major zaopatrywał Żorża w albumy, farby, przyrządy rysunkowe i wszystkie akcesorja szkolne, służące nie tylko do nauki, ale i do zabawy chłopca. Na trzy dni przed szóstą rócz nicą urodzin Żorża, lekki powozik zatrzymał się przed mieszkaniem pana Sedley’a. Jakiś jegomość oddając cugle siedzącemu obok niego służącemu, wszedł do domu i zapytał o pana Jerzego Osborn’a.
Był to p. Woolsey, krawiec wojskowy, który przyjechał z rozkazu majora wziąć miarę dla Żorża i przypomniał że miał nieraz zaszczyt robić uniform dla kapitana Osborn’a.
Niekiedy też panny Dobbin przyjeżdżały — pewno z polecenia brata — i zabierały na spacer Amelję z synkiem do swego familijnego powozu. Nie była to zbyt wielka dla Amelji przyjemność; te panie bowiem przybierały względem niej postawę i ton zimno protekcyjny; ale czegoż kochająca matka nie zrobi z siebie dla przyjemności dziecka, a Żorż był uszczęćliwiony na widok koni i wielkiej karety. Zresztą wiemy już że Amelja była z natury cierpliwą i skłonną do uległości, z re zygnacją więc poddawała się temu.
Czasem zaś panny Dobbin prosiły Amelji żeby pozwoliła małemu cały dzień u nich przepędzić. Wielka