Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
265

tego zapytuję cię ostatecznie czy zgadzasz się, na to lub nie?
— Co? żenić się z tą malutką? powiedział Jerzy poprawiając sobie kołnierzyk. — Lepiejby może było zrobić tę propozycję murzynowi, który zamiata ulice na Fleet Market; co do mnie nie mam najmniejszej chęci posiadania tej Wenery hotentockiej.
Pan Osborne pochwycił gwałtownie za dzwonek kazał służącemu sprowadzić dorożkę dla kapitana.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Otóż interes skończony! mówił Jerzy w godzinę potem wchodząc do Slaughter’a z twarzą bladą i zmienioną.
— Jaki interes? zapytał Dobbin.
Jerzy opowiedział całą rozmowę z ojcem i dodał:
— Jutro ślub z nią biorę, niech... Ah! Willjamie, z każdym dniem uczucie moje dla niej wzrasta i nabiera siły.

XXII.
Miodowe miasiące.

Ojciec Jerzego wiedział dobrze że najsilniejsza twierdza pod naciskiem głodu poddać się musi, liczył więc na pewno że w walce z synem zwycięstwo przy nim zostanie. Przez kilka dni miejsce Jerzego przy stole było opróżnione, stary kupiec, zdawało się, nie zwraca na to uwagi, jednakże musiał o tem myśleć trochę, bo posyłał dowiadywać się do Slaughter’a, gdzie mu powiedziano tyle tylko że Jerzy i jego przyjaciel kapitan Dobbin wyjechali z miasta.
Jednego poranku deszcz wiosenny bił w okna ka-