Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
173

biadu; Amelja radaby była jak najprędzej chwilę tę przyspieszyć.
Wstano od stołu. Panienki w towarzystwie miss Wirt przeszły do salonu, a Amelja usiadła do fortepianu w nadziei że Jerzy zwabiony ulubionym walcem, zostawi starego ojca i przyjdzie natychmiast. Ale niestety! niewinny wybieg Amelji nie odniósł pożądanego skutku. Muzyka jej odzywała się coraz słabszym głosem, nakoniec ustała zupełnie. Miss Wirt i panny Osborne wykonywały potem bardzo huczne i trudne fantazje; ale Amelja, zamyślona głęboko, jak gdyby smutnem przeczuciem dręczona, nie słyszała prawie muzyki.
Zachmurzone oblicze pana Osborna mówiło wyraź nie Jerzemu że pieniądze, których gwałtownie potrzebował, nie dadzą się z łatwością wyciądnąć od kasjera przeznaczonego mu przez naturę. Żeby więc poprawić humor ojca, użył wypróbowanego już sposobu i zaczął wychwalać jego piwnicę.
— Mieliśmy w Indjach wyborne wino, ale ani porównania do tego. Pułkownik Heavytop wziął odemnie trzy butulki madery z tego wina, które mi ojciec kiedyś łaskawie przysłał.
— Nie dziwi mnie że mu się to wino wydaje dobre; w istocie, butelka kosztuje mnie ośm szelingów.
— Ja mógłbym sprzedać dwanaście butelek tego wina za sześć gwinei — powiedział Jerzy śmiejąc się. Wiem o jednym z najpierwszych dygnitarzy państwa, który bardzo radby widzieć to wino na swoim stole.
— Ha? doprawdy?
— Kiedy jenerał Daguilet był w Chatam, pułkownik