Przejdź do zawartości

Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
147

księżycowi z postawą człowieka, który coś przysięga, a po chwili dodał melancholicznie) — ledwie trzydzieści tysięcy zostaje do podziału.
— Ona, jak mi się zdaje, nie długo już pociągnie, rzekła pastorowa; kiedyśmy wstali od obiadu miała tak silne uderzenie krwi do głowy, że musiałam jej suknię odsznurować; twarz miała siną prawie...
— Nic dziwnego — przerwał pastor — wypiła siedm kieliszków szampańskiego wina; i jakiego wina! Mój brat chce nas widocznie potruć. Ale wy kobiety nic się na gatunku win nie znacie.
— Już to prawda że my się nie wiele znamy na tem.
— Piła po objedzie nalewkę wiszniową — mówił dalej pastor — a potem jeszcze kawę czarną i kiraso. Ja bym tego za pięć funtów szterlingów nie wypił; można sobie wnętrzności popalić. Przy takim trybie życia nasza mistress Crawley nie może długo ciągnąć; to daremna, słaba natura ludzka nie może tyle znosić i w końcu uledz musi. Wiesz co, trzymam pięć przeciw dwóm, że Matylda w tym roku jeszcze nam się wymknie.
Nastąpiła chwila milczenia. Zagłębieni w rachunkach, pan pastor i pani pastorowa postępowali myśląc o swoich długach, o dwóch synach, z których jeden był w szkołach a drugi w Woolwich, i o czterech córeczkach, które nie były wcale wzorami piękności, a nie mogły liczyć na inny posag jak to, co dostałaby ze spadku po ciotce. Pastor pierwszy przerwał milczenie:
— Ten nędznik Pitt gotów sprzedać prezentę na probostwo. Zawsze mu pieniędzy potrzeba a cóż do-