Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
117

dynki, jasne suknie; najwięcej jednak lubiła bladobłękitny albo brudno zielony kolor morskiej fali. Zajmowała się szydełkewą robotą z taką wytrwałością, że po kilku latach wszystkie łóżka w Crawley la Reine były pokryte włóczkowemi kapami.
Lady Crawley miała nie wielki klomb w ogrodzie, który ją trochę, jak się zdawało, zajmował; zresztą nie czuła w sobie ani wstrętu, ani najmniejszej do niczego predylekcji. Ze zwykłą apatją słuchała kiedy ją mąż łajał, krzyczała kiedy ją bił.
O! bazarze próżnych mamideł! Bez ciebie może byłaby to najlepsza i najprzyjemniejsza istota w życiu rodzinnem. Peter Butt i Róża żyliby szczęśliwie w schludnej chatce, otoczeni gromadką ładnych dzieci, dzieląc wspólnie troski i uciechy, nadzieje i zawody. Cóż, kiedy tytuł lub czworokonny powóz jest bawidełkiem pożądanym więcej aniżeli szczęście!
Łatwo zrozumieć że apatyczny temperament i obojętność matki nie pociągała ku niej młodych dziewczynek i nie obudzała zbytecznej w nich czułości. Z największem upodobaniem przesiadywały one w kredensie, w kuchni lub w stajni. W takich więc warunkach wychowywały się te dzieci przed przyjazdem Rebeki.
O nauczycielce nie byłoby dotąd i mowy, gdyby nie przeważające zdanie pana Crawley (syna) jedynego przyjaciela i opiekuna lady Crawley. Potomek po kądzieli szlachetnej rodziny Binkie, był wzorem konwencjonalnej grzeczności. Skończywszy nauki, młody Crawley postanowił ująć w karby zwyczaje domowe i za-