Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czupryny ksiącia Krymtatarji pozostało zaledwie parę garści włosów.
Biedna Rózia nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Bulbo, odbijający się jak piłka nożna pod uderzeniami Lulejki, wyglądał tak pociesznie, że, choć poczciwej Rózi żal go było trochę, uśmiała się do łez. Lulejka puścił go wreszcie i podczas gdy nieszczęsny Bulbo, płacząc w kącie, rozcierał sobie guzy i siniaki, Lulejka padł przed Rózią na kolana i, ująwszy dłoń jej, najtkliwszemi słowy oświadczył, że kocha ją nad życie i gotów jest poślubić ją natychmiast. Możecie sobie wyobrazić wzruszenie Rózi, bo biedne dziewczę kochało Lulejkę już oddawna, kto wie, czy nie od tej chwili, w której ujrzała go po raz pierwszy, kiedy małem, kilkoletniem dzieckiem zabłąkała się w królewskim parku.
— O najsłodsza moja! — mówił na klęczkach Lulejka — jakież bielmo miałem na oczach, że, spędziwszy piętnaście lat pod jednym z tobą dachem, nie dostrzegłem wcześniej całego blasku wdzięków twych i cnoty. Podobnej tobie niema ani w Europie, ani Azji, ani Afryce, ani Ameryce, ani w Australji (nie wiem tylko na pewno, czy już ją odkryto!), Nie, nie, nie zaprzeczaj, czyż jest na świecie dziewica, któraby godną była stanąć obok ciebie? Kto? Angelika? Ha! ha! ha! Gburya-Furya? Puh! ha! ha! ha! Tyś moją królową! Tyś moją Angeliką, bo anielską masz postać i duszę!
— Nie mów tak, Wasza Wielmożność, jam tylko biedną służebną — szeptała Rózia, do głębi uradowana słowami Lulejki.
— Któż mnie pielęgnował w chorobie? zali nie ty? Kto pamiętał o mnie, gdy wszyscy mnie opuścili? Zali nie twoja dłoń rzeźwiła moją skroń, słała