Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no, a potem będziesz mogła pójść spać. Tylko pamiętaj mi przynieść o piątej zrana gorącej herbaty z sucharkami!
— Czy jaśnie pani każe wygrzać szkandelą także i łóżko księcia Bulby? — zapytała Rózia.
Ale zamiast odpowiedzi, z pod stosu pierzyn i poduszek doszło ją tylko dziwne mruczenie i sapanie: „U-u, hruu — au-ho! gruuu... hau-houg-huh-grruuch!” — hrabina Gburya-Furya chrapała w najlepsze.
Komnata Gburyi-Furyi przytykała do sypialni króla i królowej; zaraz w następnym pokoju sypiała Angelika; Nie otrzymawszy od ochmistrzyni żadnej odpowiedzi, poczciwa Rózia pośpieszyła do kuchni, żeby napełnić królewską szkandelę żarzącemi się węglami.
Rózia była bardzo ładną, żywą i roztropną dziewczynką. Ale widocznie dziś było w niej coś nadzwyczajnego, bo ledwo weszła do izby czeladnej, zebrane w niej służebne zaczęły jej dogadywać i dokuczać. Gospodyni nazwała ją nieznośnem, zarozumiałem dziewczyniskiem. Pierwszą garderobianę oburzyło jej uczesanie. Rózia powinna rozumieć, że uczciwej i przyzwoitej służącej nie przystoi wplatać we włosy kwiatów, ani wstążek. Kucharka (na dworze królewskim była oprócz kucharza także i kucharka) ruszyła tylko pogardliwie ramionami i burknęła, że nie rozumie, jak ktoś może zwracać uwagę na tak pospolite i niepozorne stworzenie. Za to mężczyźni, zebrani w izbie byli wręcz odmiennego zdania. Nadworny kamerdyner August, lokaj Marcin, kuchta dworski, mały pazik księżniczki i Francuz kamerdyner księcia Krymtatarji zerwali się z miejsc, ujrzawszy wchodzącą Rózię i poskoczyli ku niej, wołając jeden przez drugiego: