Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Milcz, potworze! — wrzasnęła Angelika.
— Nie, to ciekawe, przysiągłbym, że masz jedno ramię wyższe od drugiego.
— Co!? — krzyknęła Angelika.
— I... i... ha! ha! ha! Angeliko, przecież ty jesteś ruda i masz trzy wstawione zęby i utykasz trochę na lewą nogę, ha! ha! ha!
— Milcz! milcz! nikczemniku! — zaskrzeczała księżniczka i pochwyciwszy jedną ręką obrączkę, drugą wymierzyła Lulejce kilka siarczystych policzków, poczem rzuciła się do jego włosów i zaczęła rwać je z wściekłością, podczas gdy Lulejka zataczał się ze śmiechu, wołając: Ha! ha! ha! Angeliko, litości, ha! ha! ha! nie szarpże mojej biednej czupryny, ha! ha! ha! ty nie wiesz, że to boli, bo przecież możesz odjąć połowę swoich włosów bez pomocy nożyczek i pazurów! Nie, ja chyba umrę ze śmiechu! ha! ha! ha!
I kiedy tak Lulejka płakał ze śmiechu, a Angelika z bezsilnej złości, drzwi rozwarły się na oścież i na progu ukazał się Wicehrabia Bombastini, wielki mistrz ceremonji, przebrany w najuroczystszy strój i skłoniwszy się z najmilszym wyrazem twarzy, rzekł:
— Oznajmiam najpokorniej Ich Książęcym Wysokościom, że Ich Królewskie Moście oczekują Ich Książęcych Wysokości w sali tronowej, gdzie ma wkrótce przybyć Jego Dostojność Następca Tronu Krymtatarji.