Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeszkadzały mu wskazówki zegara, posuwające się z nieubłaganą jednostajnością naprzód i ciągle naprzód. Bulbo porwał się nagle z krzesła, podbiegł do łóżka, ustawił je na stole, na łóżku ustawił stołek, na nim jeszcze pudełko tekturowe od kapelusza i, wdrapawszy się na tę piramidę, wspiął się na końce palców i wyjrzał oknem, chcąc się przekonać, czy nie dałoby się umknąć z więzienia. Łatwiej było jednak wyjrzeć przez okno, aniżeli przez nie wyskoczyć — a zegar niezmordowanie posuwał się i posuwał naprzód.

Usłyszawszy, że na wieży miejskiej bije godzina siódma, Bulbo przypomniał sobie, że nie spał wcale tej nocy, więc położył się na łóżko, żeby się przedrzemać po raz ostatni; ledwie jednak zamknął oczy, wszedł dozorca więzienny i rzekł: — Niech Jego Wielmożność raczy wstać, bo za 10 minut ósma.