Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dwie straszliwe, płowe, chude bestje wypadły z rykiem okropnym: wurrrorrr — wurrrrrrr — wurrrrrrr — wurrr i rzuciły się ku Różyczce. Ach, westchnijcie, drogie dzieci, na jej intencję, bo jeszcze sekunda — i już będzie po małej królewnie. Dreszcz grozy wstrząsnął całym amfiteatrem; nawet ponury Padella uczuł w okolicy serca coś niby drgnienie litości. Jeden tylko Brodacz Pancerny machnął rękami i ryczał: „Huzia! huzia! huź! huź! huź!” bo nie mógł darować Różyczce, że nie chciała zostać jego żoną.

Ale — o dziwo! o cudowne zrządzenie losu! Ledwie lwy dopadły Różyczki, zaczęły się do niej łasić, myrdać ogonami i omal że nie udusiły jej pieszczotami. Skomląc, lizały jej bose nożęta i mruczały z radości: