Przejdź do zawartości

Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na poprzedniej stacji. Lulejka zaczynał przypuszczać, że uległ jakiemuś sennemu przywidzeniu, gdy wtem wzrok jego padł na leżącą na jego kolanach torebkę nieznajomej. Wziął ją w rękę, obejrzał starannie i wsunął do kieszeni. Potem, stosując się do rad Czarnej Wróżki, wysiadł z dyliżansu i poszedł do najbliższej gospody, prosząc o nocleg.

Wskazano mu jakąś nędzną stancyjkę, i Lulejka, zmęczony podróżą, zasnął natychmiast, jak kamień. Gdy się nazajutrz obudził, zapomniał, że nie jest już w królewskim pałacu, i zaczął krzyczeć, jak dawniej; „Hej, Janie! Marcinie! Erneście! Prędzej buty, szlafrok, czekoladę!” — ale nikt się na to wołanie nie zjawił, a ponieważ dzwonka nie było, Lulejce nie pozostało nic innego do zrobienia, jak ubrać się i zejść po schodach na dół.
Na jego wołanie wyszła wreszcie z sąsiedniej