Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy i obżartucha; coraz częściej napomykano, że wprawdzie król Seriozo miał swoje błędy, nigdy jednak nie był tak okrutnym, jak Walorozo, i dbał o wiele bardziej o dobro państwa i narodu. To też sympatje wszystkie zwracały się do młodego następcy tronu Lulejki, uchodzącego teraz przed zemstą nikczemnego stryja.
Na dworze królewskim od rana do nocy odbywały się huczne zabawy i pląsy. Ucztom, balom, polowaniom nie było końca. Król po swojemu święcił zaślubiny Angeliki z księciem Bulbą. Wiadomość o ucieczce Lulejki przyjął ze szczerem zadowoleniem, gdyż bądź co bądź Lulejka był jedynym synem jego brata, może więc i w duszy rad był, że ominęła go hańbiąca kara śmierci.
Mróz był tego dnia bardzo silny, śnieg skrzypiał pod stopami, i Lulejka, który odbywał podróż pod skromnem nazwiskiem pana Incognito, ucieszył się, otrzymawszy wygodne miejsce między jakimś dobrodusznym jegomością a innym opasłym panem. Zaraz na pierwszej stacji za Blombodyngą, gdzie poczta zatrzymała się na dłuższy popas, nadeszła jakaś kobiecina o bardzo niepozornym wyglądzie z torebką przewieszoną przez ramię i zapytała o miejsce. Wszystkie miejsca wewnątrz dyliżansu były już zajęte, i pocztyljon odpowiedział nieznajomej, że, jeśli chce jechać zaraz, musi się zadowolić siedzeniem na budzie sań. Opasły jegomość, siedzący po prawej stronie Lulejki, widocznie jakiś gbur nieokrzesany, wysunął głowę przez okno i zawołał: „Winszuję, winszuję asińdźce przyjemnej podróży pod gołem niebem” i roześmiał się głośno. Lulejka żachnął się na ten koncept, bo żal mu było biednej kobiety, wyglądającej bardzo mizernie i raz po raz zanoszącej się od kaszlu.