Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
RÓZIA IDZIE W ŚWIAT

Tymczasem mała służebna Rózia, wygnana sromotnie z pałacu królewskiego, przeszła wielką bramę miejską i most zwodzony i wydostała się na szeroki gościniec. Szła już dość długo, zapadając po kolana w śniegu, gdy nagle w pełnym galopie przemknęły tuż koło niej sanie pocztowe, napełniając powietrze hałaśliwym grzechotem dzwonków.
— Ah, jakże ciepło i wygodnie musi być w tych saniach! — pomyślała biedna Rózia — jakżebym chętnie przejechała się niemi. — Ale pocztyljon zagrał na trąbce pocztowej, woźnica strzelił z bata i pojazd zniknął z oczu biednego dziewczęcia. Rózia nie domyślała się wcale, że w saniach tych jedzie książę Lulejka który, dowiedziawszy się o wygnaniu swej ukochanej, skorzystał z ogólnego zamieszania, wywołanego skazaniem na śmierć Bulby i wymknął się, śpiesząc na poszukiwanie biednej wygnanki. Żadne z nich nie przeczuło, że przez jedno mgnienie oka byli tak blisko siebie. A przecież myśleli o sobie nieustannie.