Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 49 —

każą chodzić, każą popierać polską sztukę, bo inaczej, to gazety wymyślają nam zaraz od Bóg wie jakich Cóż to, psiakość, nóżki baranie, to ja płacę pięć rubli rocznie gotowemi pieniędzmi i nie mogę zaprowadzić córki, ani żony na wystawę, żeby się nie zgorszyły! Pokazują nam za nasze własne, ciężko zapracowane pieniądze gołe lafiryndy, porozbieranych parobasów i jakieś tam głupie ni w pięć ni w dziewięć figlasy! To są kpiny z porządnych ludzi! Trzebaby o tem napisać do Kuryera. Co oni sobie myślą... ci... ci... pacykarze... Jak sufitu, to niema kto porządnie namalować, bo wszyscy są panowie artyści-malarze! Tfu! psiakość, nóżki baranie“...
Dawno nie widziałam, żeby się „Pa“ tak mocno rozgniewał.
Poszedł do swojego pokoju i mówił, że zaraz musi o tem napisać do Kuryera, żeby mu nie przeszkadzać...
Rozalia zaniosła mu kawę i powiedziała, że „Pa“ się położył i prosił, żeby Zdziś nie hałasował, bo odpocznie i zaraz się weźmie do pisania.
Myśmy z panem Henrykiem poszli do saloniku, żeby nie przeszkadzać i zaledwie zaczął mnie przepraszać... weszła ciocia.
Że też te ciotki to nigdy nie wiedzą, kiedy wejść... Jakby nie miała swojego pokoju...
Pan Henryk tłómaczył, że „Pa“ niesprawiedliwie sądzi sztukę dzisiejszą. Może ma racyę, ale