Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 50 —

„Pa“ od tylu lat jest członkiem Towarzystwa zachęty sztuk pięknych, to także musi się znać na sztuce...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Wieczorem. Jutro poniedziałek, a we wtorek rano jedziemy!
Boże, to jeszcze całe dwie noce i jeden dzień!
Przed wieczorem przyszła Nacia i prosiła nas, abyśmy do nich poszli na herbatę, że będzie parę osób znajomych i jeden malarz i jeden młody literat!
Nie byliśmy!
„Pa“ powiedział, że ma już dosyć polędwicy z groszkiem, kiepskiego piwa i preferansa po groszu. Woli iść do resursy na winta i poszedł na cały wieczór. „Ma“ z ciocią poszły na rekolekcye do Pijarów, a pan Henryk miał iść zaraz na dyżur do szpitala.
Ale czy poszedł? Czy to można wierzyć mężczyznom?
Przecież my kobiety zawsze jesteśmy ofiarami i męczennicami, jak „Ma“ mówi.
„Stokrotki“ już śpią, a ja jestem taka sama, taka najsamsza...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Poniedziałek. To już jutro!
Nie, nie chce mi się wierzyć, że to już naprawdę jutro.