Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 135 —

Boże, takam zmęczona i nieszczęśliwa!
Ach, żeby to już odpocząć!
Pan Hyacynt mówi, że szczęście jest tam — „na łąkach prabytu, gdzie chodzą nagie wszechbyty i płyną strugi przepotężnej gliceryny pod fuksyami absolutu“...
Ale pocóż mi gliceryna?
Głupi żydziak ten pan Hyacynt, że to ja się od razu nie poznałam na tych głupstwach fałszywych dekadentów — bo przecież on nie mówi Przybyszewskiemu „Stachu“.
Boże, żebym teraz chociaż miała pudełko czekoladek!...

Zakopane — Wisła. 1901 r.