Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słusznie. Dla nich to za wiele, a dla nas za mało — mówił Pawlikowski, zacięty klubista i jakobin, autor wielu pisemek politycznych. — Systemat konstytucyi trzeciego maja nam nie wystarcza. Jeśli bowiem chcemy poruszyć cały naród, musimy dać wolność wszystkim stanom. I tylko na takim fundamencie budowana społeczność ostoi się przeciw tyranom. Już Staszyc pisał, jako bez odmiany poddaństwa chłopa doczesne są i płonne wszystkie inne odmiany.
— Pierwej uratować Rzeczpospolitą, a później dawać swobody.
— Tylko z wolnymi można wywalczyć wolność.
— Wszak nikt do niewoli, a każdy rodzi się do wolności.
— I posłuszeństwa prawom natury — posypały się głosy klubistów.
— Właśnie te wzniosłe systemata ludzkości dawają Francyi przewagę nad tyranami.
Parsknął na to Kaczanowski, lecz pohamowawszy się, rzekł rubasznie:
— My zaś po staremu kładziemy nadzieję w żołnierzach i harmatach...
— Nie potrzeba — mówił nieskonsternowany Pawlikowski — aby szlachta straciła swoje swobody, ale potrzeba, by swoje prawa upowszechniła, powiększając liczbę obywatelów wolnych.
— A waszmość uwolniłeś już swoich poddanych? — zagadnął złośliwie Kaczanowski, doskonale wiedzący, jako ten żarliwy obrońca chłopów jest piotrkowskim mieszczaninem i, prócz cnoty, męstwa i rozumu, nie