Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie zdziałano, że książę jął się przechylać do projektów konfederacyi, już Zajączek miał ruszać z pocztem wybranym do króla, choćby go przyszło brać siłą z pośród gamratek i cudzoziemskich opiekunów, zdeterminowany. Naraz przyleciały sztafety z listami, po których książę umyślił do tej ekspedycyi dać ks. E. Sanguszkę, jakby się obawiając, że pod Zajączkiem może się królowi przytrafić w drodze jakowyś niefortunny casus... Zaś w końcu poniechał wszystkiego. Snadź bał się azardów wojny, przekładając gwarancye Imperatorowej i podłego egoizmu podszepty nad szczęście i wielkość ojczyzny. A mógł wziąć koronę z rąk niegodnych, o co go na kolanach suplikowali, mógł w przyszłe wieki zasłynąć cnotą i bohaterskim jeniuszem. Ale, że milsze mu były przewagi w amuretkach, to niechże go pierwsza kula nie minie albo i stryczek przy okoliczności! — bryznął rozżaloną nienawiścią.
— Wszędzie to samo: zdrada lub małoduszność gubi wybrane okazye podźwignięcia kraju — przemówił Onufry Morski, kasztelan kamieniecki, gorącego serca i cnót wielkich obywatel, który czasu ostatniej wojny na własną rękę prowadził partyzantkę na tyłach nieprzyjacielskich. — Nie przeboleję straty Kamieńca, wydartego bezecną zdradą Złotnickiego. Właśnie rok temu, kiedy uformowana konfederacya wojsk, o czem wspominał kapitan Chomętowski, nie wzięła dobrego skutku, a pomimo zawartego pokoju nieprzyjaciel gospodarzył w Rzeczypospolitej, dojrzało postanowienie nie czekania okoliczności na wznowienie wojny. Kamieniec zaś był upatrzony na ostoję insurekcyi, miał zaczynać pierwszy