Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakoż w tej minucie drzwi od sieni wywarły się na rozcież, wpadł oficyer ze szpadą w ręku, a za nim rypały grenadyery z pochylonymi bagnetami jakby do ataku, że wielu z nas chwyciło za rękojeści...
Obstawili wszystkie drzwi i okna, zaś reszta wyciągnęła się pod wielkimi podwojami, które zaraz się otworzyły i wkroczył na salę generał Lubowidzki, aktualny komendant wojsk Rzeczypospolitej na ziemiach ukrainnych. Był w mundurze rosyjskim i, miasto niebieskiej wstęgi Orła Białego, miał na sobie czerwoną Św. Aleksandra. Za nim wszedł generał Zagrodzkij z kupą swoich oficyerów i ksiądz w komży i stule, z krzyżem w prawej ręce...
Cała ta godna kompania wzięła miejsce na środku sali.
Sformowaliśmy się naprzeciw, ramię przy ramieniu, jak czasu parady. Cichość zapadła, serca tłukły się, jak młoty, a niejednemu i zęby szczękały. Lubowidzki obrzucił nas rozbieganemi oczyma; siny był, pot mu ściekał po twarzy i ręce latały; cofnął się nieco i głosem schrypniętym jął oznajmać: — jako Najjaśniejsza, Najłaskawsza i Najpotężniejsza Imperatorowa całej Rosyi najmiłościwiej raczyła wcielić te województwa do swego państwa...
— Niema zgody! — huknął Dobraczyński, łamiąc powinną subordynacyę. — ...jako wojsko polskie — ciągnął dalej Lubowidzki — tu znajdujące się, będzie również wcielone do armii rosyjskiej, mundury i lenungi pozostają się też te same, tylko srebrne feldcechy zamienią się na złote.