Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

patrzyła na ten korowód grabarzów oczami szaleństwa. Słychać było kołatanie ich serc, krzyk rozpaczy targał im wnętrzności, dygotali febrycznie, spalone gorączką usta żebrały o cud zmiłowania, choćby o łaskę nagłej śmierci.
Rozpoczęło się obliczanie wotów.
Świece już dopalały się w pająkach i gasły jedne po drugiej; przez szyby sączył się blady świt i pierwsze ćwierkania ptaków; wybiła trzecia i minuty stawały się męką i powolnem zamieraniem, mdlejące oczy czepiały się skryptorów, obliczających głosy, aż wreszcie marszałek poruszył się i przeczytał:
— Affirmative 66. Negative 21. Ratyfikacya traktatu z Rosyą przyjęta!
— Wszystko skończone — buchnął jakiś rozszlochany głos.
— Jezus Marya! Jezus Marya! Jezus Marya! — ktoś wołał obłędnym głosem.
Kasztelan, ująwszy Zarębę pod ramię, szepnął mu do ucha:
— Gotowyś? Za godzinę musisz ruszyć do Petersburga...
— Nie pojadę! — odpowiedział takim głosem, że kasztelan opuścił go bez słowa.
W sieniach rozlegały się tu i owdzie łkania i zionęły przekleństwa na widok fakcyonistów, przemykających się chyłkiem i lękliwie, zwłaszcza po odjeździe ambasadora, który się spieszył, by wyprawić gońców z radosną wieścią do Petersburga. Po wyjeździe zaś jego, gdy zdjęto kordony i wojska odeszły, sprzy-