Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i szampańskie tryskało fontannami. A na zakończenie odbyła się jakby gloryfikacya dostojnego solenizanta. Sztuczka była pod psem, wiersze kulawe, francuszczyzna haniebna i za grosz sensu, ale że sławiła pod niebiosa naszego męża opatrznościowego, znaleźliśmy ją zachwycającą i nie szczędzili rzęsistych aplauzów autorowi. A wymozolił to arcydzieło w niemałym czoła pocie były poseł kurlandzki, baron Heiking, a śliczna baronówna...
Przerwał, gdyż zahuczała nagle muzyka, rozległy się grzmiące wiwaty i wszyscy podnosili się od stołów.
— Co się stało?
— Pułaski wzniósł toast na cześć Króla Jegomości.
— Niech mu pójdzie na zdrowie! — szepnął, trącając się z najbliższymi.
— Otóż śliczna baronówna — ciągnął dalej — na zakończenie odegrała zachwycającą »Marquerie« Imaginuj więc sobie, jakeśmy używali!
— Ale dlaczego takie awantaże?
— Spytaj się tamtych — wskazał namiot. — Ja tylko wiem, że zabawiałem się po królewsku i wyjątkowo sprzyjała mi Fortuna.
Zaręba miał na ustach jakieś kąśliwe słowa, lecz odwrócił się gwałtownie, dosłyszawszy żałosny głos podkomorzyny:
— Waszmość nie daje mi responsu...
— Bo nie dosłyszy — wyręczył go skwapliwie Woyna. — Nieco już przygłuchł na słodkie słówka — parsknął śmiechem na zakończenie.
— Z waćpana kpiarz niepoczciwy! — syknęła, piorunując go wzrokiem.