Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie ze żłóbka Dzieciątko Jezus rączki podawało, gdzie była Marya, gdzie Józef stał frasobliwy, i gdzie bydlątka w kornej postaci klęczały. A ledwie tego oczy dotknęły, gdy wszelkie stworzenia w powinnym hołdzie głos swój grzmiący podniosły: zaryczał osieł wraz z wołem, rżały konie, szczekały pieski, pobekiwały owce, ptakowie cudnie świergolili, koza wyprawowała ucieszne skoki, a pasterze, klęknąwszy półkolem, śpiewali mocno i uroczyście.
Szynkownia tak nagle rozgłośniała, iż zbiegali się ludzie ze wszystkich stancyi, przylecieli nawet tanecznicy, włazili na ławy, zajmowali stoły, cisnąc się jeden przez drugiego i dziwując owym głosom udanym.
W jakiemś mgnieniu zrobiło się cicho i na przodzie stajenki, jakoby na teatrum, jęły się pokazywać łątki, wyobrażające przeróżne persony. Staszek, ukryty pod spodem, wyprawiał niemi różne brewerye, za każdą innym głosem przemawiając. Jasełka odprawowały się składnie i czyniło się coraz ciszej, publicum bowiem nie mogło się połapać w przedstawianych historyach i osobach. Wszystko pokazowało się niby jak zawsze, jak co roku, te same niby Herody, Małgorzatki, Dyabły, Żydy i Węgry z olejkami — a zarazem jakieś zgoła inne, i chociaż ucieszne a wielce do myślenia dające. Słuchali też z zapartym oddechem i wytrzeszczonemi oczyma, głowiąc się nad wyrozumieniem. Exemplum, zaraz po hołdzie Dzieciątku jawiła się na owem teatrum łątka, udająca królowę; złotą koroną świeciła i płaszcz miała w znaki narodowe aftowany; twarz, zroszona łzami, wyrażała boleść; szła, utykając i brzę-