Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w rękach — herby znaczyły się nad głowami, zaś na pokrętnych, malowanych wstęgach, górne maximy, wyrażone czerwono. Ale najwięcej było konterfektów z epoki Sasów; roiły się na nich męże bujne, hulaszcze i zuchwałemi oczami bodące, przybrane w ogromne peruki, sajety i ordery, lub z podgolonymi czubami w buchastych kontuszach i rzęsistych pasach, damy zaś w kopiastych koafiurach, w głębokich dekoltach, w muszkach i wdzięcznych uśmieszkach. Poczet był niemały, boć ród Zarębów sięgał zamierzchłych czasów i chocia w początkach Polski wielce był władny, możny i comesami się piszący, atoli w następnych wiekach podupadł, rozrodził się i już nie zdołał się dźwignąć do pierwszych dostojeństw, znaczenia i bogactw, zawszeć jednak w boju czy to w radzie, czy w kościele, zasługiwał się Rzeczypospolitej i w poczciwości prym trzymał. Przeto właśnie cały dom tchnął staroświecką surowością. Miecznik bowiem lubował się w przeszłości, a jakby na przekorę czasom i modom, skrzętnie gromadził w domu to, co inni jako przestarzałe wyrzucali na lamusy i poniewierkę. Na starą modę było wszystko w Grabowie, zarówno sprzęty i ubiory, jak i obyczaj, posłuch, surowość, cnoty i rezydenci, że zaś przytem dbał wielce o splendor, więc w domu był dostatek i niemal przepych. Na dębowych policach, przypartych do ścian jadalni, aż się mieniło od wszelakiego zbytkowego sprzętu; od srebrzystych konwi, mis, puharów, miedzi polśniewającej, niby miesiąc na pełni, sreber marcypanową augsburską robotą i farfurów. Nie brakowało stołów italskich, cudnie różanem drzewem ornamentowanych,