Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapłoną na czarnej ziemi, pierwsze skowronki zaśpiewają i pierwszy raz dogrzeje słońce.
Wiośniane, ogromne szczęście zmartwychwstania zdało się przepełniać wszystkich. Nawet ta obszerna, widna sala przybierała radosny widok, słońce świeciło oknami, ze ścian spoglądał konterfekt króla w koronacyjnym majestacie, Brühla, założyciela korpusu artyleryi, hetmanów i mężów zasłużonych, błyszczały starożytne bronie, mieniły się pozawieszane chorągwie, lustra i szkliwa ściennych kandelabrów.
Zaręba z niecierpliwością czekał końca obiadu, ale właśnie, gdy już sprzątnięto po wetach, Chomentowski zabrał głos:
— Nie będziemy dzisiaj rozważali, jak tylko sposoby przygotowania Warszawy na wypadek insurekcyi, czego żąda od nas Naczelnik w ostatnich instrukcyach.
I przeczytał projekt względem podziału miasta na cyrkuły wojenne, zorganizowania ludności w siłę zbrojną, wybrania tysiączników, setników i dziesiętników, oraz miejsc na podręczne składy broni. Zakwaterowania w każdym z cyrkułów starszego oficyera z niewielką komendą. Sposoby rekwirowania koni, wozów i furażów, komunikacyi, alarmowych sygnałów, odznak starszyzny i exercyrunków.
Słuchali w milczeniu, potakując mu we wszystkiem, ale kiedy, wyliczając ludność gotową do broni, włączył do niej cudzoziemców i Żydów, Mycielski zapytał: