Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż takiego zmalowała?
— Powiadam ci, arabskie awantury! Całe województwo trzęsie się z oburzenia. Dolej mi, Kacper, jakieś godne piwo. Udała nam się dziewczyna, w całej Polsce nie wyszukasz podobnej. Krótko ci rzeknę: Dosię odbiła i Brzozowskiemu, który ją dowoził do klasztoru w Brześciu, kazała na gościńcu wrzepić pięćdziesiąt bizunów! Nie przelewki zadzierać z taką zaciekłą cieciorką.
Zaręba oniemiał, a Kacper dygotał ze wzruszenia.
— Było tak: Ceśka dowiedziała się przez swoje prześpiegi, kiedy będą wywozili z Grabowa Dosię, tandem, zebrawszy czeladź ze Stoków, rzuciła się na przełaj lasami do Brzeskiego traktu, zastąpiła tamtym drogę i chciała odebrać wywożoną. Brzozowski hardo się postawił i wziął od niej w twarz batem, a kiedy dobył szabli, przykazała go brać w postronki. Juści darmo się nie dał i srodze poszczerbił pachołków, nim go zmogli. Zbiesiła się dziewczyna, bo jej szpetnie przymawiał i od zbójów wyzywał, to na pamiątkę pozwoliła mu bizunów i związanego jak barana odesłała do Grabowa! Dowiedzieliśmy się post factum, kiedy wróciła z Dosią. Niema co, poczynała sobie z kawalerską fantazyą, salwując uciśnioną! Ale przewidywaliśmy najgorsze następstwa, zwłaszcza mając na względzie nienawiść miecznika do stryjaszka i despekt, jaki spotkał Brzozowskiego. Jakoż nazajutrz zjawiło się wezwanie o zwrócenie Dosi i satysfakcyę, bowiem miecznik za wszystko winił stryja! Nie wiem jaki był respons, bom wtedy dysponował na śmierć jednego z pobitych pachołków,