Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 253 —

Rozległ się tylko straszny, nieludzki krzyk z wnętrza domu.
Odpowiedział mu drugi, na drodze...
To matka powróciła do palącej się wsi, powróciła w chwili rzucania syna w ogień.
Patrzyła martwym wzrokiem w płonący dom, stała z wyciągniętemi rękami, pochylona, jakby biedz chciała na zabicie.
— Sprawiedliwie! Sprawiedliwie! Sprawiedliwie! — powtarzała wolno, coraz ciszej... — rozkrzyżowała ręce, posiniała nagle i runęła martwa na ziemię.

Suchodębie 12. VIII. 1899 r.