Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 222 —

— Prawda! A mówią, że z Malowanej Woli pół wsi się wybiera.
— To komornicy! a w Górkach trzech gospodarzy sprzedało grunta, sprzedali chudobę, sprzedali wszyćko i poszli.
— Moiściewy, a co to z tego będzie!
— A co ma być!
— Pan Bóg karę na naród spuścił i rozum mu odebrał.
— Zmarnuje się naród i tyla! — zajęczała jakaś stara.
— Stareście, a pomiarkowania nie macie! Dlaczego się ma zmarnować!
— A to w tyli świat iść, na niewiadome. Pedają, że tam mowy naszej nikt nie rozumie, że wiara insza, że gorąc taki, co garnek z kartoflami, aby ino w piach wrazić, to zaraz się ugotuje!... A na morzu powiadają...
— Ale, nie wszystkie przecie idą za morze.
— Do Miemców na robotę idą.
— A bo to u nas roboty nie ma, co! Idą ino próżniaki, a pijanice, a obieży-światy, idą ano na rozpustę i zatracenie.
— Żebyście, Antoni, cepem tak bili mocno, jak ozorem, zarazbym was najął do młocki, a dobrze zapłacił.
— Żebyś ino co miał młócić! Wio, gniada,