Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




IX.

Nie było jeszcze nikogo w domu.
Stara zapaliła światło i starannie pousuwała z alkierza wszelkie ślady pobytu Jaśka. Czuła się o tyle spokojną, że krzątając się około gospodarstwa, odmawiała dawnym zwyczajem pacierze.
Tekla siedziała u siebie, wołała jej przez sień, ale nie przyszła.
— Pewnikiem śpi — pomyślała, zaglądając do jej izby.
Tekla nieruchoma, wpatrzona w ogień, siedziała z dzieckiem na ręku.
— Co to wam?
— Ano ledwie już zipie... musi być kona... — szepnęła.
— Jezusie Nazareński!
A dziecko już konało; sine, wyprężone, nagie leżało na jej kolanach, z trudnością rzężąc, i co chwila biło rękami powietrze, jak ptak to-