Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
81
LILI

popełnienia czegokolwiek złego, że uwielbiał i czcił ją jak świętą. Na razie to mu wystarczało.
— Trzeba to jakoś wszystko skończyć! — myślał teraz, powracając wolno do miasta. — Ożenię się z nią, wyrwę z teatru i będziemy bardzo szczęśliwi, bardzo!
Ale nie uśmiechał się do tego pełnego upojeń życia z nią razem, bo nagle horyzont jego szczęścia zaćmił się, rzuciło nań wielki cień przypomnienie rodziców. Sposępniał, czuł, że będzie musiał stoczyć ciężką walkę o szczęście, ale równocześnie odczuwał w sobie ogromny zasób sił do tej walki i zdecydowanie, konieczność wygrania.
— A jeśli oni się nie zgodzą?