Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
79
LILI

nych dachów, kominów, ścian poprzecinanych oknami, nakrytych blaszanymi dachami, pokazało się olbrzymie stado kawek; z krzykiem opadały na park, wieszały się gałęzi i chwiejąc się razem z niemi, i trzepiąc skrzydłami, krzyczały, biły się, podfruwały, zmieniały miejsce, aż w końcu wszystkie opadły na zasypany śniegiem gazon, z pod którego odgrzebały zmarzłego psa i zaczęły go rozrywać.
Leon nie zważał na to; zrobiło mu się zimno, więc zaczął spacerować po altance i z coraz większą żywością przypominał sobie poznanie Lili.
Pół roku temu był jeszcze w domu, przy gospodarstwie, w Łomżyńskiem. Poznał Lili na