Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
71
LILI

ukazała stamtąd z herbatą już gotową. Włosy przy robocie tak się jej roztrzęsły, że zakrywały czoło i spadały ze wszystkich stron na twarz.
— Co pani czyta? — zapytał matki, aby przerwać to dziwne milczenie, jakie panowało.
— »Tajemnice grobowca«. Straszna rzecz! Nie ma pan pojęcia, co ta nieszczęsna Blanka cierpi! Biedny René. Mój Boże, mój Boże, jak to ludzie cierpieć muszą! — mówiła cichym zmatowanym głosem, wstając, aby sobie wziąć herbatę; piła ją pospiesznie, od czasu do czasu czytając jakiś ustęp powieści.
Gdy skończyła herbatę, otuliła się w kołdrę, usiadła do nich plecami, zakryła uszy rękami i za-