Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
28
WŁ. ST. REYMONT

— A cóż u dyabła dziedzica obchodzi?
— Mianowicie to, co grać mamy i czy grać będziemy.
— Coś zawsze grać będziemy, a tymczasem możebyśmy pocichu się wynieśli i zagrali jedną zwyczajną, o sznapsika z przekąską, co?
— Ileż panu potrzeba koniecznie? — zapytał Zakrzewski, wiedząc, jakiemi drogami zwykle dobiera się Feluś do pożyczki.
— Te, choćby rubla — odpowiedział nieśmiało; bo, chociaż stale żył pożyczkami i naciąganiem, stale się jednak wstydził tego, i stale sobie przysięgał, że to poraz ostatni.
— To już mocno nudne, radźcież, bo mi się spać chce! — za-