Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
225
LILI

ryował! — zwrócił mu uwagę Zakrzewski ironicznym tonem.
Korczewski popatrzył na niego i szepnął:
— To może co z operetki?
I zaczął wyśpiewywać rozmaite drygi operetkowe.
Na ostatku, już pod samem miastem, wstąpili jeszcze do jakiegoś małego folwarku i zostali, bo przyjęto ich nadzwyczaj gościnnie. Kilkanaście osób tam zgromadzonych, przeważnie młodzież, bawiło się doskonale w różne gry. Tak się rozochocili, że Zakrzewski grał na fortepianie i śpiewał, a Korczewski, podpiwszy sobie rzetelnie, deklamował całe akty dramatów i udawał rozmaite komiczne typy, i wciąż się całował ze wszystkimi,