Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
213
LILI

pokoju, gdy usłyszeli jego drewniany, surowy głos:
— Andrzej! Wypędzę cię na cztery wiatry, jak mi będziesz puszczał do dworu pierwszych lepszych włóczęgów — słyszysz Andrzej?
Wyszli śpiesznie, przed dworem istotnie już czekała para koni, zaprzężona do małych sanek, któremi dojechali do dworu sąsiedniego. Stangret miał polecone dowieść ich i wrócić natychmiast.
We dworze nie zastali nikogo, bo wszyscy pojechali do kościoła. Z trudem we wsi wynajęli chłopa, który się zgodził obwieść ich po sąsiednich dworach, za skromną sumę rubli trzech.
Wiodło się im dosyć szczęśliwie, sprzedali jeszcze kilkanaście