Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
174
WŁ. ST. REYMONT

dać satysfakcyę choćby w tej chwili.
— Ale cóż znowu! Panie Leonie, ja przyszedłem tak po przyjacielsku się poskarżyć, bo mam do pana żal, że pan Helence zrobił taką wielką przykrość wczoraj. Obiecał pan, że pan przyjdzie; czekała prawie do rana, a pan był u Korniszona. To się nie godzi tak zapominać przyjaciół. Helenka aż płakała ze zmartwienia, ona ma dla pana wiele życzliwości, wiele, jakby to powiedzieć, sympatyi... i bardzo...
— Głupiec — rzucił mu na odpowiedź Leon, wychodząc.
Nie wrócił zaraz, bo poszedł na drogę, którą wracać miały; zrobił kilka wiorst napróżno i