Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
114
WŁ. ST. REYMONT

wu nie było! — tłómaczył jej zmieszany.
— Pamiętam dobrze, odczułam to głęboko, płakałam później, pamiętasz? Nie chciałam ci powiedzieć dlaczego, bo bałam się twojego śmiechu, bo zresztą wstydziłam się ciebie, bo przecież ty nie nasz, nie taki jak Feluś, Korczewski, albo nawet Olkowski, a tyś taki sam pan, jak i ci obywatele, co przyjeżdżają na przedstawienie, jak ci, co nas wtedy przyjmowali, a twoja mama musi tak samo traktować aktorki jak tamta pani. Pokazywałeś mi list od matki, latem. Bawiliśmy się wtedy tem, co ona wypisywała na nas, pamiętasz?
Mówiła niepowstrzymanie i żal do tego świata, gniew i obawa