Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chodzi! Jan przechodził te męczarnie! Nieraz, nie słysząc słabego oddechu Józefa, wstawał z łóżka, cicho podchodził, wstrzymując oddech, nachylał się i wpatrywał w śpiącego.
W rogu pokoju, zawieszony przez Adę, obraz Matki Boskiej zdawał się patrzeć poprzez słabe olejne światełko, migoczące w lampce, wiszącej przed obrazem. Drżące, brudno-żółtawe światło rzucało niepewny odblask na twarz chorego. W tem migotliwem półświetle rysy występowały w ostrych konturach, twarz wydawała się wydłużona, zapadnięta, a zamknięte powieki podobne były do oczodołów trupa.
Odchodził zadowolony, aby znów za dnia trapić się wręcz przeciwnemi wrażeniami. Nie miał chwili spokoju, wytchnienia, a nadomiar złego nie mógł nigdzie spotkać Ady, prawie nigdzie nie wychodziła po ostatniem widzeniu. Była słaba, jak mówiła matka, cierpiała na nerwy, dodawał brat.
Józef czuł rzeczywiście ogromne po-