Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oblany zimnym potem. Śnił mu się Józef zawsze zdrowy, z Adą przy boku, jak weseli, szczęśliwi, zdawali się szydzić z niego.
Nie wierzył w sny, ale czuł bezwiedną obawę przed niemi. Zdawało mu się, że ktoś nieznany a okrutny umyślnie przesuwał przed jego wyobraźnię te straszne obrazy «ich szczęścia». — Co robić? — powtarzał z bezsilną wściekłością wśród nocy bezsennych. Och! te noce bezsenne! Te długie, nieskończone noce, w których godziny wydają się wiekami! Kiedy życie czynne ustępuje utajonemu jakiemuś nadmiarowi czucia, kiedy szelest myszy robi wrażenie piorunu, kiedy się słyszy swoje własne ja? — Wszystkie myśli, obawy, pragnienia, bóle, cierpienia wypełzają z ukrytych zakamarków mózgu i nerwów i wstają, przeobleczone w potworne cielska fantazji, kołyszą się, otaczają, odurzają straszliwym chaosem wspomnień i ustępują innym, nowym! Te noce, kiedy się czeka snu, jak zbawienia, które nie przy-