Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lenia, purpurowe usta zdawały się oddychać pragnieniem pocałunków i rozkoszy.
Gdy przyszło do zawieszania firanek, służąca wygramoliła się na stół i niezgrabnie, z obawą, aby nie spaść, chciała zawiesić gzymsy na hakach, lecz nie mogła dosięgnąć. Panna Adela bez namysłu przysunęła krzesło do ściany i, stając na poręczy, jedną ręką trzymając się ramy okna, drugą odebrała firanki, wyciągnęła się, o ile tylko mogła, zawiesiła gzyms z jednej strony, usiłując dosięgnąć drugiego haka, nie zważając, że krzesło odsunęło się od ściany i zaczęło się chwiać. Uczyniła to wszystko tak szybko, że Józef nie zdążył zaprotestować. Jan podbiegł w sam czas, gdy, nie mogąc utrzymać ręką gładkiej powierzchni ramy, osuwała się bezsilnie, a krzesło zachwiało się ostatecznie. Nim miała czas upaść, nawet poznać niebezpieczeństwo, Jan chwycił ją prawie w powietrzu w swe potężne ramiona. Pierś do piersi, usta do ust! I nie wiedział, jak i kiedy usta jego wpiły się z żarłocznością niepowstrzymaną